Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Tomq74 z miasteczka Skarżysko-Kamienna. Mam przejechane 39173.09 kilometrów w tym 3960.64 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.40 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 259590 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Tomq74.bikestats.pl
  • DST 73.00km
  • Teren 72.00km
  • Czas 06:26
  • VAVG 11.35km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRmax 187 ( 93%)
  • HRavg 151 ( 75%)
  • Kalorie 4485kcal
  • Podjazdy 1800m
  • Sprzęt HEX V4 SZOSA 26
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Maraton ŚLR # 6 Łagów - Świetokrzyski bieg katorżnika

Niedziela, 17 sierpnia 2014 · dodano: 18.08.2014 | Komentarze 3

Maraton w Łagowie na kultowych trasach i górach...miał być ale nie wyszło. Co poszło nie tak?
Pogoda a właściwie to pogoda 2-3 tygodnie przed maratonem. Mocne opady co drugi dzień praktycznie zamknęły wjazd do lasu. Inne "delikatne ligi" typu Ma****a odwołały by start bo trasa była po prostu nie przejezdna ale my jedziemy :) i wyszło jak wyszło czyli jesteśmy o krok od zmiany dyscypliny na triathlon ale przeżycia i wrażenia z trasy niezapomniane mimo trochę pechowego przejazdu z mojej strony.


W dzień startu pogoda wyśmienita na ściganie. Słoneczko i około 20 stopni. Na starcie widać że mało ludzi. Co starsi wyjadacze odpuścili bo wiedzieli co będzie ich czekać na trasie.

Startujemy...początek standardowo , fajnie i szybko. Przejazd przez miasto i dojazdówka polami do pasma.

Zaczyna się las i to jest tak naprawdę koniec płynnej jazdy.

20 metrów jechania 50 butowania i tak w kółko.

 Na początku nawet mi się to podobało ale po około godzinie takiego biegania mam już totalnie dość... CHCĘ WRESZCIE JECHAĆ !!!
Nigdy nie szedłem tyle z buta co tym razem.

Jak wyglądało to w realu można zobaczyć na fragmencie filmu (od 16:40) i właściwie to tak wyglądało 90% leśnej trasy. Butowanie po mazi błotnej.


Błoto nie jest jakieś wyjątkowo duże bo takie na głębokość opony ale ziemia jest tak rozmięknięta że opony cały czas na uślizgu i w sumie szybciej się idzie niż jedzie. Ścieżki i koleiny są w większości trasy pod kątem co powoduje ciągłe uślizgi i stawanie roweru w poprzek trasy.

Im głębiej w las tym kałuże stają się głębsze. Głębokość po kolano to nic dziwnego. Błoto jest wyjątkowo lepiące. Przykleja się do opon i nie odpada. Kilka razy wprowadzam celowo rower do głębokiej wody po oś żeby opłukać napęd i koła....

Czas mija...pcham rower przez bagno...jadę 100m z prędkością 6km/h i znowu pcham rower.

Na 32 km sprawdza się mój koszmarny sen...Kapeć z przodu a opona i obręcz cała oblepiona pokaźną ilością błota. Morduję sie z wymianą około 20 min a właściwie to z pompowaniem bo z pompką coś się stało i za holerę nie da się mocniej dopompować.
W miedzy czasie chyba cała stawka mastera mnie wyprzedza no ale co poradzić.

Wreszcie jadę dalej a właściwie to pcham dalej. Na 35km spotykam pana Grzecha ( film od 1:30) i odzyskuje nadzieję na ukończenie trasy. Dopompowałem koło , dostałem kolejną dętkę i pompkę na zapas jakby co.
WIELKIE DZIĘKI PANIE GRZECHU


Jadę swoim tempem choć wiem że stratę mam kolosalną (około 30 min) ale byle by ukończyć i zaliczyć maraton. Na 3 bufecie dopełniam bidon i daje się skusić na mały popas bo dziewczyny wciskają ;) "a może bananka?" "arbuzika jeszcze?" "wafelka też nie zaszkodzi"...a co tam niech stracę ;)

Wreszcie wyjeżdżam z lasu ,wpadam na pola i nareszcie normalna jazda. Dobrze że już koniec błota bo okładziny starte do zera ,tylna przerzutka zapchana błotem i przerzuca jak chce. Jednym słowem Kross zajechany. Ja raczej nie co widać po tętnie. Bez skurczy i urazów mimo jednej średniej gleby na zjeździe. Psycha tylko zryta tym pchaniem roweru przez 1/3 trasy w lesie na trasie gdzie normalnie 100% można było by jechać.



Jak ocenić maraton ? Trasa jest naprawdę rewelacyjna ale nie na takie warunki. Nie ma co winić orga bo nie było szansy na zmianę trasy . Może jednak znając stan trasy mniejsze dystanse by trochę pomogły? Mimo wszystko wielki szacun za ryzyko i puszczenie maratonu w takich warunkach. Czasy zawodników na poziomie 7-8h nawet na trasie FAN dają do myślenia.
Za 3 tygodnie kolejna edycja w Sobkowie i myślę że tam trochę więcej przejadę ;)...na kołach ;)

Wyniki:
miejsce OPEN 49/70
miejsce KAT M3 15/20
punkty 354/500
generalka 6/24 punkty 2221/3000






Komentarze
birdas
| 18:20 wtorek, 19 sierpnia 2014 | linkuj Twardym możesz być ... zamieniając błoto na dystans czy przewyższenie. Ale mordować się, klnąć pod nosem, zastanawiać się "co ja tu robię", a na koniec 500 zł naprawa roweru i 3 godziny "w plecy" to Cię nie zniechęca ? A całe to poświęcenie jest związane z generalką ... bez niej w sytuacjach abstrakcyjnych byś odpuścił, a tak trzeba jechać bo pkt uciekają ... .
Tomq74
| 09:01 wtorek, 19 sierpnia 2014 | linkuj Bywały sezony że po maratonach miałem tak czysty rower że nawet na myjkę się nie kwalifikował. Ten sezon jest wyjątkowy , przynajmniej ja sobie to tak tłumaczę. Nawet tam gdzie zawsze jest sahara to w tym sezonie błoto po szyję. Przyznaje że rower mam zamęczony a jeszcze 2 starty do końca zresztą ja też na każdym kolejnym starcie mam coraz większe zwątpienie ale tłumacze sobie tym że następny ścig będzie w miarę normalny. Nie myśl że wymiękam bo tak nie jest ale na takich startach jak ten czuje się jakby to była jakaś kara. Przyjemność z jazdy? Na starcie i na mecie na pewno tak ale całość to już nie za bardzo. Rozpatrywać w kategorii przygody? No dobra ale bez przesady bo gdy powtarza się to ze startu na start to już jest przesadyzm....ale w sumie to nie ma się co mazać. Jeździmy MTB wiec trzeba być twardym.
Rozmawiałem z jedną zawodniczką ( też MASTER ) na trasie podczas pchania roweru. Mieliśmy jeszcze 35 km do mety i pytam się jej czy da radę bo widziałem ze ledwo żyje. Odpowiedziała mi : Jadę Mastera więc ukończę nawet jakbym miała iść do mety i nieść rower bo Masterka nie wymięka... Normalnie jakbym w mordę dostał ale też tym samym dała mi do myślenia i chyba takie trzeba mieć nastawienie i jechać swoje.
birdas
| 06:56 wtorek, 19 sierpnia 2014 | linkuj Tak sobie ostatnio myślę i nie wiem czy w przyszłości ewentualnych swoich startów nie ograniczę do tych "pod domem" - powiedzmy max 100 km w jedną stronę i do tych suchych. Męczy mnie psychicznie, fizycznie i finansowo myśl po tego typu jazdach jak Twoja (czy moja ze Szklarskiej) żeby później doprowadzić rower do jako takiego stanu używalności.
Jeszcze pozostaje pytanie: czy takie starty jak ten Twój można rozpatrzeć w kategorii przyjemności ?
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!