Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Tomq74 z miasteczka Skarżysko-Kamienna. Mam przejechane 39173.09 kilometrów w tym 3960.64 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.40 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Tomq74.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Maratony MTB 2013

Dystans całkowity:402.41 km (w terenie 381.00 km; 94.68%)
Czas w ruchu:23:15
Średnia prędkość:17.31 km/h
Maksymalna prędkość:56.77 km/h
Suma podjazdów:8911 m
Maks. tętno maksymalne:195 (100 %)
Maks. tętno średnie:173 (88 %)
Suma kalorii:14460 kcal
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:50.30 km i 2h 54m
Więcej statystyk
  • DST 50.00km
  • Teren 45.00km
  • Czas 02:45
  • VAVG 18.18km/h
  • VMAX 50.64km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 185 ( 92%)
  • HRavg 158 ( 79%)
  • Kalorie 2306kcal
  • Podjazdy 770m
  • Sprzęt HEX V4 SZOSA 26
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Maraton ŚLR # 8 Kielce 2013 - FINAŁ

Sobota, 5 października 2013 · dodano: 06.10.2013 | Komentarze 8

Kielce , finałowa 8 edycja. Piękna słoneczna pogoda ale zimno , rano przymrozek. Przed 10tą docieramy do hali B i zaczynamy mini rozgrzewkę całkiem nietypową jak dla mnie bo na pustej połowie hali targowej. Jeździmy w kółko jak na welodromie i jest na prawdę fajne :) Lekkie opóźnienie startu ale w końcu ustawiamy się w sektorach też na hali i start. Szybko...asfalt...sprint...oj nie mój typ. Gnamy tak kilka km ,asfalt zamienił się w szutry i lekki teren ale tempo wcale nie spada. Wreszcie wpadamy do lasu i zaczynają się górki. Zaczynam łapać wiatr w żagle ale nie szarpię się i jadę swoje. Środkowa sekcja to kilka ładnych podjazdów ,single i sporo techniki. Pit-stop przelatuję na pełnym gazie. Jadę z jednym bidonem ale mam jeszcze 3/4 zatankowane więc starczy do mety. Fajnie mi się jedzie ,żadnych skurczy czy braku mocy nie odczuwam. Na 40 km znów zaczyna się nuda płaszczyzny i sprint. Na końcowych kilometrach tracę kilka pozycji na sprintach na rzecz chłopaków z M2 na bikach 29...na 26 nie mam szans. Wreszcie meta i spokojny wjazd na hale targów.

Podsumowując:
Czysty przejazd bez defektów. Trasa fajna choć płaska i mogło być trochę bardziej mtb ale to moje odczucie bo sprinty mi nie pasują. Jednak wersja 2012 była według mnie fajniejsza.

Sezon 2013 zakończony. Udało się ukończyć cały cykl czyli 8 startów. Są nowe doświadczenia, więcej obycia i pokory. Trasy były trudniejsze i poziom dużo wyższy. Wyniki ogólnie średnie ale w sumie nie jest źle. Dziękuję za wsparcie rodzinie , fanom , kolegom i koleżankom . Motywowaliście mnie mocno do walki...i liczę że w przyszłym sezonie też będziecie za mnie trzymać kciuki.

WYNIKI:

miejsce kat M3 - 27/73
miejsce open - 88/250
generalka M3 - 13/68
punkty sezon - 1239/1500

Pamiątkowa koszulka za generalkę zdobyta :)

kilka fotek z Targów BIKE-EXPO Kielce




  • DST 53.00km
  • Teren 53.00km
  • Czas 02:42
  • VAVG 19.63km/h
  • VMAX 50.64km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 800m
  • Sprzęt HEX V4 SZOSA 26
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Maraton ŚLR # 7 Sobków 2013

Niedziela, 1 września 2013 · dodano: 01.09.2013 | Komentarze 11

Kolejny start w ŚLR w nowej lokalizacji w Sobkowie. Tym razem wszyscy marzyli żeby chociaż ciut cieplej ale w sumie podczas jazdy było w sam raz.Rano trochę popadało i miejscami na trawie i kamieniach było naprawdę ślisko. Ostry start z automatu i praktycznie od razu w las i podjazd. Jaja się tam podobno działy z zatorami ale przezornie wyrwałem do przodu ile się dało i jakoś udało się przebić w ścisku tą małą pętelkę. Piszę małą bo chyba po 2 km wracamy praktycznie na start i jedziemy w przeciwnym kierunku. Szykowałem się na powtórkę z Zagnańska a tu zdziwko...są podjazdy! I jakby klaps w mordę! Myślę sobie będę się ślizgał jak cholera na tych kamieniach i trawie ale nie ma sie co mazać i jadę...Trochę łąkami jak w Daleszycach , sporo fajnych singli , kamieniołom a w zachwyt wprawił mnie zjazd i podjazd wąwozem troszkę szerszym niż kierownica. Jechało mi się wyśmienicie choć lekko przestrzeliłem z tylną oponą. Jednak ROCKET RON byłby lepszy bo piachu było czasami jak na plaży ,trawa i kamienie. Miałem kilka potężnych uślizgów...uff jakoś jadę , na około 30km już tylko pojedyncze sztuki zawodników dopadam. Jadę swoje , tempo dobre ale to wszystko jeszcze za mało żeby dopaść wycinaków z czołówki. Bez pit stopu tym razem. Wpadam na metę. Przejazd czysty i w miarę udany. Traska rewelacyjna,oznaczona perfect. Wspaniała końcówka sezonu...aż chce się jeździć po takich traskach. Mimo że przewyższeń tylko 800 to było się na czym wysilić. Tak trzymać!!!

Wyniki:

Miejsce kat M3 - 16/50
Miejsce open -57/195
Generalka M3- 11

Następny i za razem finałowy start 5 października w Kielcach.




  • DST 55.00km
  • Teren 53.00km
  • Czas 03:09
  • VAVG 17.46km/h
  • VMAX 56.77km/h
  • Temperatura 35.0°C
  • Podjazdy 1500m
  • Sprzęt HEX V4 SZOSA 26
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Maraton ŚLR # 6 Łagów 2013

Niedziela, 18 sierpnia 2013 · dodano: 19.08.2013 | Komentarze 11

Szósty etap Świętokrzyskiej Ligi - Łagów. Wszem i wobec zapowiadane 100% mtb. Już jadąc samochodem do Łagowa wiedzieliśmy że dostaniemy po dupach bo pasmo Jeleniowskie potężne i właśnie na nim mieliśmy zostać zajechani a upał ponad 30 stopniowy dodawał trudności. Tym razem po raz pierwszy w tym sezonie postanowiłem wystartować bez plecaka tylko z bidonami dla zmniejszenia wagi. Dodatkowo nowe opony SCHWALBE BLACK JACK 1.9 na przód i Rocket Ron 2.1 na tył miały pomóc w szybszej jeździe. Startujemy...jest potężny upał. W mordzie zasycha w sekundę. Na początku ciasno uliczkami wreszcie wpadamy na szuter i tumanach kurzu gnamy na łeb na szyję po omacku w stronę pasma Jeleniowskiego. Kurz jest niesamowity ,nic nie widać a staram się nie odpuszczać bo czym dalej od czołówki tym jest gorzej. Po szutrach wpadamy w ściernisko i nowy typ kurzu. Czuję słomę w ustach :) żar z nieba i ziemi dobija. Wreszcie docieramy do lasu i jest chłodniej ale wcale nie łatwiej. Dłuuugie podjazdy i mega zjazdy. Mocna technika. Luźne kamienie i głazy ,pierońsko szybkie single czołem koleiny. Trudno, naprawdę wysoki poziom. Słychać komenty typu: Jadę u Golonki czy w Świętokrzyskiej? bo juz nie wiem... Dobrze że technikę trenowałem ostatnio bo czułem ze tak będzie. Na 10km gubię bidon ale nie zatrzymuje się bo była by straszna strata. Myślę sobie o fuck da mi po dupie. Z drugim już ostrożnie, pije tylko na asfaltowych łącznikach. Trasa cały czas techniczna ale złapałem mocny pociąg wbijam się w niego i gnamy na łeb na szyję. Liczę na to że chłopaki wiedzą co robią bo ryzyko gleby i karambolu potężne. Jest bufet czyli 19km trasy. W bidonie susza. Na liczniku temperatura 38 stopni. Piję do oporu i tankuję bidon. Następna góra i podjazd bez końca ale jadę na 22x32 ostatkiem sił. Sytuacja na trasie jest cały czas napięta. Nie ma chwili wytchnienia i najlepsze jest to że nogi wytrzymują a ręce siadają od wstrząsów. Zauważam coś czego we wcześniejszych startach nie widziałem a mianowicie to ze jest 40 km trasy i nikt mnie nie wyprzedza....dziwne...na chyba 42 km wypadamy na gorące łąki i znów walka z upałem ,suszą w gardle i kurzem . Na 48 miła niespodzianka ..Dziki bufet! Miejscowe panie częstują wodą i kompotem! Zatrzymuje się i piję. Szczerze to ratuje mi to życie ale mówią że do mety jeszcze 7 km! Kurde znowu org ściemnił z dystansem bo miało być 50 a tu + 5 będzie! Końcówka to znane z początku ściernisko i szutry z luźnymi kamieniami zupełnie jakby się po torach jechało ale opony spisują się wyśmienicie, sterowność i przyczepność na 6! Dwa kilometry do mety i znów niespodzianka. Pionowy zjazd po kamieniach ! Typowe XC i mega technika, jakieś deski palety , sucha rzeka , mokra rzeka! Śmieję się sam do siebie ale hardkor super super . Kilku paparazzi się zawiodło bo czysto mi poszło ;) jeszcze jakaś łąka kilka dziur i wypadam a asfalt przed rynkiem...finisz i meta...
Żyję ale ledwo lezę do bufetu....

Jestem zadowolony z przejazdu. Tylko raz butowałem i to przez zator. Czysty mocny wyścig ,trasa rewelacyjna 150% mtb +XC Zdecydowanie Łagów awansuje na NR1 ligi Świętokrzyskiej....
Czas na wyniki czyli:

Czas przejazdu- 3:09:25
Miejsce open - 39/200
Miejsce kat M3- 7/50
Generalka M3 - 8



Fotki w dodam w trakcie a już za 2 tygodnie sprinterski Sobków....




  • DST 51.00km
  • Teren 45.00km
  • Czas 02:14
  • VAVG 22.84km/h
  • VMAX 54.19km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • HRmax 184 ( 92%)
  • HRavg 158 ( 79%)
  • Kalorie 1884kcal
  • Podjazdy 700m
  • Sprzęt HEX V4 SZOSA 26
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Maraton ŚLR # 5 Zagnańsk 2013

Niedziela, 21 lipca 2013 · dodano: 21.07.2013 | Komentarze 7

Sprinterski maraton w Zagnańsku już za mną czyli 5% MTB. Przygotowywałem się do tego specyficznego startu i nie wyszło źle ale wciąż to nie to co bym chciał ale po kolei..
Wszystko jakoś szybko się dzisiaj toczyło. Rozgrzewka z Myszą po części trasy ,wracamy , sektor i start. Jest ciepło ale dość silny wiatr chłodzi dosyć wydajnie. Tempo na początku takie sobie ale po zjechaniu pilota chłopaki dają czadu. Trasa miała odcinki mega sprinterskie przeplatane lekką techniką praktycznie bez podjazdów bo to co z podjazdów było robiłem bez problema na środkowej koronce korby. Połowa trasy na zablokowanym amorze i blacie. Były momenty na sprinterskich szutrach kiedy miałem wrażenie że zajebiście pomału jadę i wszyscy mnie wyprzedzają a na liczniku ponad 4 dychy a nawet 5 dych...dla mnie szok i inna liga. Chłopaki na 29tkach nie do dogonienia ale jechałem swoje chociaż mogłem bardziej cisnąć bo tętno niskie ale to tylko gdybanie.Trzeba piłować sprinty na przyszły sezon. Docieram na metę w jednym kawałku i bez problemów technicznych. Na mecie przy bufetch mam miłą niespodziankę,poznaję osobiście Martina-k. Też jechał i pokazał klase. No to mam teraz znajomego rywala w mojej kategori :). Maraton udany i zaliczony. Za miesiąc 100% MTB w Łagowie.

Pozycja kat M3 - 23/65
Pozycja open - 97/260
generalka M3 - 5




  • DST 55.00km
  • Teren 55.00km
  • Czas 03:45
  • VAVG 14.67km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • HRmax 195 ( 97%)
  • HRavg 162 ( 81%)
  • Kalorie 3011kcal
  • Podjazdy 1520m
  • Sprzęt HEX V4 SZOSA 26
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Maraton ŚLR # 4 - Suchedniów 2013

Niedziela, 23 czerwca 2013 · dodano: 24.06.2013 | Komentarze 5

Czwarty etap ŚLR. Domowy wyścig w moich lasach. Start wisiał na włosku ze względu na brak roweru i złe samopoczucie po wcześniejszym wypadku ale udało się w ostatnim momencie poskładać rower więc jadę do Suchedniowa. O 7 rano przetoczyła się potężna burza i oberwanie chmury więc aż strach pomyśleć co się dzieje na trasie. Dzień wcześniej już było nieciekawie więc szykowałem się na najgorsze z możliwych warunków terenowych.

Mimo niepewnej pogody dużo zawodników i wszyscy są świadomi że dostaniemy po dupach.
Spokojny start ale przez pierwsze kilka kilometrów na szutrówkach tempo zabójcze. Ja cisnę 45 i tylko mogę podziwiać jak czołówka się oddala. Wreszcie wpadamy do lasu i na powitanie błoto po kolana. Brniemy tak przez większość trasy. Momentami szybciej się idzie niż jedzie. Rower zacementowany błotem mam problemy z przednią przerzutką bo błoto uniemożliwia płynną pracę ale jakoś sobie radzę. Nowe odcinki rewelacyjne ,super podjazdy i ładne zjazdy a w dołkach błoto po kolana. Na trzecim bufecie robię postój (jak nigdy) i piję do oporu izotonika. Błotne przeprawy mnie wysuszyły a ból barku nie dawał przyjemności z jazdy. Wjeżdżam na metę z czasem 3h 45min na liczniku 55km ,przetrwałem ale to nie był przejazd na 100% raczej na 75. Przejazd czysty bez problemów technicznych i bez gleby. Błoto smakowite :P


pozycja kat M3 - 24/60
pozycja open - 98/300
generalka M3 - 6/37

Ogólnie bardzo fajny maraton. Trasa kiler. Ratownicy mieli pełne ręce roboty. Ja tego tak nie odczułem bo znam wyśmienicie teren ale pokaźna ilość wypadków i podwózek do szpitala w Skarżysku pokazuje że nie było łatwo . Poziom ze względu na masakryczne błoto bardzo wysoki ale i sekcje techniczne zaskoczyły nieświadomych. Jechałem ostrożnie bo nie czułem jeszcze nowego amortyzatora i ból barku przy każdym dołku powodował zaciskanie zębów. Następny start za miesiąc w Zagnańsku. Fotki z trasy dodam jak tylko się pojawią.




  • DST 42.00km
  • Teren 42.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 14.00km/h
  • VMAX 42.70km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 195 (100%)
  • HRavg 173 ( 88%)
  • Kalorie 2481kcal
  • Podjazdy 1300m
  • Sprzęt HEX V4 SZOSA 26
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Maraton ŚLR # 3 - Nowiny 2013

Niedziela, 26 maja 2013 · dodano: 26.05.2013 | Komentarze 4

.
.
.
.
.
.
"WIEZIEMY Z NOWIN DOBRE NOWINY"


Nowiny...prawdziwe techniczne mtb.Perła ligi, kiler łańcuchów i osprzętu , wyzwanie dla prawdziwych górali. Opisów tej imprezy było już wiele i wszystkie oddają ten niesamowity klimat czyli pot, krew i łzy...np:

"Już pierwsze kilkaset metrów asfaltem od startu tak da Ci w kość, że będziesz chciał do mamusi. A jak się asfalt skończy i wjedziesz do lasu... tam zobaczysz Trupienia i będziesz żałował, iż nie zostałeś na boisku przy pływalni "Perła", oglądając start dystansu Family.

Większość trasy i tak pokonasz z buta ale gdyby udało Ci się dojechać do pierwszego bufetu to nie wstydź się poprosić, aby Cię podwieźli na metę. Jeśli jednak zdecydujesz się pokonać cały dystans i zapomnisz już o Trupieniu, on pojawi się ponownie. I będzie to czas, gdy dzieciaki z dystansu Family będą już dawno na mecie, a mijających Cię bikerów z dystansu Master będziesz prosił o coś do picia i pytał, czy daleko jeszcze".

Przeżycie tego maratonu i dojechanie do mety w jednym kawałku nie uszkodzonym rowerem to nie lada wyzwanie bo techniczne pionowe zjazdy już nie jednego bikera zamieniły w Ikara a jego rower w złom metali kolorowych.

Zarycie ryjem w glebę jak rasowy świętokrzyski dzik też nie jest niczym dziwnym. W tym roku starzy wyjadacze ŚLR jechali ostrożnie i obyło się bez poważniejszych dzwonów bo połamanych obojczyków,kontuzji kolan i zawałów na trasie oczywiście nie liczymy ;) czyli kto głupi niech bilet kupi...i kupiło w sumie 360-ciu bikerów...ale do rzeczy:

Atmosfera jakaś nerwowa.Dystans "Master" wystartował i mamy 30 min do startu ale prawie natychmiast ustawiamy się w sektorach. Pełne skupienie...

Tu liczy się każdy metr na starcie i wszyscy to doskonale wiedzą. Start i od razu ostre tempo mimo że prawie natychmiast po wyjechaniu z boiska mamy na prawdę zdrowo pod górę.Pilot tym razem się cieszy i wyciska tempo a za nim trzaski łańcuchów na redukcjach i ogólne sapanie z wysiłku a peleton rozciąga się jak guma w majtach...za chwilę jest las i zaczyna się zabawa który wycinak wyciśnie tętno 300 na pulsometrze ;) Jedzie mi się wyśmienicie mam moc , znam trasę , wiem kiedy redukować....poezja...


Trupień czyli pierwszy mega podjazd i następny i następny. Jak już trafi się zjazd to ma trzy wykrzykniki i nie widać dołu.

Zjeżdżam na butach , nie chce się zabić. Teren ciężki , wilgotne śliskie podłoże,luźne kamienie i głazy, multum korzeni ,jakieś dziury a może jaskinie i te liście. Jedziesz przez liściany dywan i nie wiesz co pod spodem, Hamujesz = poślizg albo gleba. Następnie spora dawka zajebistych hopek zwanych legowiskiem łosi, trzeba dopasować prędkość bo przeciążenia robią zajebiste i można wyskoczyć jak Małysz w Zakopanym. Dojeżdżam do bufetu i biorę picie jest 25 km trasy i myślę sobie "o fuck masakra jakaś"(człowiek się odzwyczaił że można tak po dupie dostać) ale wciąż jest moc na podjazdach. Jadę dalej i znów podjazd, podjazd,podjazd...co drugi z buta....jest ciągle pod górę no k...wa mistrzostwo świata z tej trasy.Pulsometry pikają jak szalone aż echo się niesie po lesie, stan przedzawałowy u większości zawodników. Słychać komentarze w stylu "Ja lubię k..wa jeździć a nie pchać" albo "ale zajebiście nam dokopali"....ci pierwsi z mazovi a drudzy z "dzikiego południa" ;)Wreszcie poznaję, jest Trupień po raz drugi i wstępuje we mnie dodatkowa moc. Już wiem że meta i daję z siebie wszystko, szybki zjazd z lasu na metę i już jest ok

...żyję i przetrwałem. Nareszcie czysty przejazd! Żadnych kapci ,awarii czy gleb....
Drżącą dłonią odbieram kupon na żarcie...jest sms od orga:

pozycja open - 86 / 227
pozycja kat M3 - 17 / 52
generalka poz kat M3 - 9

...jestem zadowolony! Plan wykonany!

To jeszcze nie koniec atrakcji bo Mysza staje na pudle w kategori K3 zaliczając 3 pozycje więc wracamy do domu z pierwszym pucharem w tym sezonie!

Brawo Mysza! Rewelacyjny przejazd! Team T&R Skarżysko - Kamienna powstaje z kolan i kontratakuje!


Podsumowując: Maraton rewelacyjny,zwiększona trudność na plus, wymagająca techniczna trasa, oznaczenia trasy perfect , pogoda jak na zamówienie....chce tak więcej....teraz 4 tygodnie przerwy a 23 czerwca maraton prawie domowy "etap 4 Suchedniów"




  • DST 50.41km
  • Teren 48.00km
  • Czas 02:45
  • VAVG 18.33km/h
  • VMAX 50.64km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • HRmax 194 ( 99%)
  • HRavg 170 ( 87%)
  • Kalorie 2428kcal
  • Podjazdy 950m
  • Sprzęt HEX V4 SZOSA 26
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Maraton ŚLR # 2- Sandomierz 2013

Niedziela, 5 maja 2013 · dodano: 05.05.2013 | Komentarze 8

Sandomierz...2 edycja MTBCROSS Maraton. Maraton wyjątkowy, ani górski ani sprinterski...jest inny co wcale nie oznacza że łatwy. Kwitnące sady ,wiślany teren i super atmosfera starówki to jego atuty....ten kto raz tu wystartował będzie wracał....

Piękna słoneczna pogoda choć trzy dni poprzedzające start to ciągły opad deszczu w pokaźnej ilości więc zapowiadało się ciekawie. Start meta jak zwykle na rynku na górze zamkowej z pięknym dobijającym brukowym podjazdem.

Atmosfera piknikowo kolarsko komunijna ,tłumy ludzi i ten ogólny klimat starówki dla którego zawsze chce się tu wracać. Spotykamy się z Piotrkiem przy biurze zawodów i jedziemy na małą rozgrzewkę po trasie maratonu. Mysza wcześniej zawraca a ja z Piotrkiem ciśniemy jeszcze kilka podjazdów po kocich łbach ale już 10.30 trzeba jechać na start. Ustawiamy się w sektorze, Piotrek tym razem obok mnie w środku peletonu (coraz więcej odwagi ma chłopak) ale zdaje sobie sprawę że nie będzie łatwo.

Już jest upał. Dobrze że stoimy pod startową bramką to jest trochę cienia. Wreszcie start. Ciasno jak cholera, co chwilę zryw i hamowanie. Lawirujemy wąskimi kamienistymi uliczkami.

Jest duszno i parno.Termometr na liczniku pokazuje 31,5 stopnia , już na początku zasycha mi w gardle ale na plecach dwa litry izotonika to popijam co chwilę. Wreszcie wyjeżdżamy z miasta i zaczyna się teren. Najpierw brudne szutry potem trawa , wąskie ścieżynki ,wąwozy i jeszcze raz trawa.


Jest grząsko ale nie ma błota. Opony zapadają się w miękkiej ziemi na centymetr i straszliwie to spowalnia tempo. Na trawie ślizgawka . Kilka razy dosłownie jadę jak na lodzie. Wjeżdżamy w sady i zaczyna się zabawa w ścianki wspinaczkowe. Podjazd ,zjazd i nawrót i podjazd zjazd i tak bez końca.

Podjazdy nie są długie ale na tyle upierdliwe że jestem zmuszony na redukcje 22x30/32. Jest 20-ty km trasy i ciągle widzę czołówkę choć mam już minimum 5min straty. Jadę w drugiej grupie pościgowej Tempo dosyć dobre ale upałek zaczyna działać. Trafiają się miejsca z rozgrzanym powietrzem a czasami zawiewa przyjemnie chłodem. Po pierwszej serii sadów troszkę wytchnienia na szutrach ale tu już czołówka wchodzi w drugą prędkość kosmiczną i tracimy ich z oczu

...no niestety poziom kosmiczny i można pomarzyć o pogoni a co najwyżej o przetrwaniu i dojechaniu do mety. Na 35tym km zaczynam odczuwać skurcze ale trzymam tempo na swoim poziomie no i kolejna porcja sadów i górek wspinaczkowych. Jakoś to przetrwałem choć ostatkiem sił i na tętnie 99%. Mijam na pełnym gazie ostatni bufet i skręt w stronę mety czyli zostało 10km.

Na 43km kończy się moja dobra passa tego dnia...kapeć z tyłu. Schodzę z trasy na pobocze, nogi jak kołki ,skurcze mnie rąbią. Wyciągam z opony pokaźnego 10 centymetrowego gwoździora.

Przebił a właściwie rozerwał dętkę w trzech miejscach...a podobno limit pecha na ten sezon miał mi się już wyczerpać...Zakładam zapas i po kilku minutach jadę dalej choć już wiem że jest pozamiatane i jadę żeby dojechać. Ciśnienie w tylnym kole już nie takie jak lubię bo szybko szybko ze zmianą i pompowaniem i jedzie mi się delikatnie mówiąc h..owo ale jakoś się toczę.W końcówce jeszcze mała przeprawa przez błotko
i rewelacyjna gleba Piotrka w tymże błotku :)))
a na dobitkę słynna Salve Regina którą wszyscy atakują z buta.

Ma ze 100 metrów i wygląda jak miniaturka kopca w Krakowie ale w tym roku nie było już tego szoku że coś takiego może się trafić na trasie pomiędzy sadami i przez to wydaje się mniejsza. Ostatni zjazd i wspinaczka po bruku do mety...Multum ludzi przy barierkach , klaskają ,krzyczą ...widzę metę , spiker zapowiada mój wjazd....meta, jest zajebiście.

Ledwo żyję jestem zajechany , cały mokry i opalony ale warto było choćby dla tego zajebistego finiszu. Po chwili dostaję smsa od orga: zawodnik nr 3033 pozycja w kategorii M3- 34 z 78 , pozycja open 134 z 323. Jestem zadowolony z wyniku mimo kolejnego pecha. W tym sezonie mimo straty tylko lub aż 30 min do lidera realna jest co najwyżej walka o pierwszą 30. Poziom jest niesamowity ,chłopaki z timów BSA , ISPORT i kilku innych są poza zasięgiem. Piotrek wjeżdża godzinę po mnie, jest totalnie zajechany. Zaliczył kapcia i ledwo stoi na nogach, pozycja kat M2 92 ,0pen 257 ,

Mysza też wykończona i z ułamanym siodełkiem wjeżdża na pozycji 7 kateg K3 i 276 open...Za 3 tygodnie ciąg dalszy w Nowinach.




  • DST 46.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 02:55
  • VAVG 15.77km/h
  • VMAX 54.69km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 188 ( 96%)
  • HRavg 167 ( 85%)
  • Kalorie 2350kcal
  • Podjazdy 1371m
  • Sprzęt HEX V4 SZOSA 26
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Maraton ŚLR # 1- Daleszyce 2013

Niedziela, 21 kwietnia 2013 · dodano: 22.04.2013 | Komentarze 2

Piękny dzień, w sam raz na wyścig. Zbieramy się o 8mej i gnamy do Daleszyc. Na miejscu atmosfera wyścigowa. Elegancko wyremontowany rynek ,start meta przez centralną jego część po bruku

...Full ludzi (w sumie 507 zawodników). Pobieramy z Myszą numery i czipy i na rozgrzewkę.



Robimy początek trasy do pierwszego rozjazdu i zawracamy odcinkiem powrotnym. W międzyczasie na miejsce dociera Piotrek więc robię z nim jeszcze raz to samo. O 11 ustawiam się w sektorze i już pełna koncentracja. Start...Pilot prowadzi peleton przez pierwsze 5km przez miasto w strasznie ślimaczym tempie.

Grupa się zbija i jest naprawdę ciasno ale wszyscy zachowują zimna krew i obyło sie bez karambolu jak w zeszłym roku. pilot zjeżdża i ogień z dupy....Najpierw szutry i tempo 37-40 ale po chwili odbijamy w bok do lasu i tempo spada na 10 plus. Przez kilka kilometrów jest wszystko ok do pierwszych stromych podjazdów.

W pewnym momencie spada mi łańcuch i blokuje się pomiędzy korbą a suportem. Postój...ku..wa mać no nie wierze.Znowu na początku problem techniczny i kątem oka widzę jak mija mnie cała grupa zawodników, co za pech. Szarpię się dobre kilka minut ,nie chce za pierona puścić.Łapy całe w smarze ale w końcu się udaje i zaczynam gonić. Stromy długi podjazd ,łykam kolejnych zawodników. Teren ciężki ,liście błoto. Zaliczam kilka uślizgów z podparciem (prawie gleby). Gonie ile wlezie.

Na 20 kilometrze część stawki wymięka a ja łykam całe grupki...co z tego. Za chwile powtórka z łańcucha... Śmieję się sam do siebie i już nawet przeklinać mi się nie chce ale jakoś szybciej go tym razem uwolniłem. Znów gonię. Zmienia się teren. Coraz więcej błota a właściwie masła błotnego i kałuże godne tych z "Szydłowca". W jednej z nich zatrzymuję się po kolana w wodzie a wyglądała na płytką...Wyjazd z lasu na szybki zjazd po kocich łbach i prawo serii znów działa.
Urywam torebkę pod siodłową z dętką i łyżkami . Ehhh fuck kolejny postój. Udaje mi się ją zamocować na ramie i znów pogoń...Trzeci raz wyprzedzam tych samych zawodników...masakra dosłownie. Góra "zamczysko" trudny techniczny podjazd po ruchomych kamieniach. Zupełnie jakby ktoś wysypał bruk na trasie , potem szczytem wąską scieżynką aż do zjazdu. Zjazd przepaść. Trochę zjeżdżam a resztę ślizgiem na nogach. Jest bufet ale mam uraz po przeżytym karambolu w Sielpi więc mijam go na pełnym gazie a potem znajomy podjazd do nieba na łące
Gonię ile wlezie. Mam moc na podjazdach , łykam kolejnych zawodników. Mam dziwne wrażenie ze cały czas jest pod górę ale w sumie to dobrze bo tak lubię. Wreszcie wypadamy z lasu i asfalt dojazdowy do mety. Tempo 38plus wiatr w mordę. Robię zmiany z jakimś gościem i nawet spoko naciska ale na finiszu wymięka i wpadam na metę 4 sek przed nim a 1 sek za M2....

Jest niedosyt a właściwie porażka...Czuje ze nie pojechałem na maxa a dziwne awarie wyeliminowały mnie z gry. Tak bywa .Trzy awarie kosztowały mnie 9 min postoju i straty....Pozycja Kat M3 32/71 , open 112/301 , Mysza pozycja 7 kat K3 , Piotrek pozycja 67 kat M2


Ogólnie trasa wyśmienita. Prawdziwe MTB ! Poziom zwiększony względem 2012 i to znacznie. W zeszłym roku trasę pokonałem w 1 h 50 min więc widać różnicę. Trasa dokładnie oznaczona i nie mam nic do zarzucenia orgom. Za 12 dni maraton w Sandomierzu , czas wyeliminować defekty i liczyć na szczęśliwy przejazd bez awarii. Mam nadzieję ze co się miało urwać to już się urwało ;) i będzie tylko lepiej.